Photo representing the subject of the blog
Ściem bez liku w askorbinowym parafarmaceutyku
Reading time: 2 minutes
Ściem bez liku w askorbinowym parafarmaceutyku

Witamina C jest czymś, zdawałoby się, nieszczególnie ekscytującym czy kontrowersyjnym. Odkryta na początku XX wieku – choć „nieświadomie” i pośrednio znana długo wcześniej, z powodu objawów pojawiających się na skutek jej niedoboru w organizmie – i zbadana w kolejnych latach, a następnie bez problemów produkowana na masową skalę z glukozy. Ponad sto lat po zidentyfikowaniu jej przez naukowców wciąż wzbudza ogromne emocje. To za sprawą domniemanej lewoskrętności, to z powodu jej rzekomego działania antynowotworowego, to zaś przez próby znalezienia jej nowych form chemicznych, mających mieć lepsze właściwości. Czy zamieszanie wokół niej warte jest uwagi?

 

Spór o witaminę C

 

O lewoskrętnej witaminie C Polacy na masową skalę zaczęli słyszeć jakieś dziesięć lat temu. Rozmaici internetowi guru od odżywiania, suplementacji, czy rozwoju polecali taką jej formę, jako najlepszy i najskuteczniejszy sposób poradzenia sobie z rozmaitymi chorobami. „Tylko lewoskrętny kwas askorbinowy działa tak korzystnie dla zdrowia, tylko on” – mówili. „Tylko w naszym sklepie internetowym jest on tak dobry, tak pozytywnie wpływający na mózg, serce, nerki czy chroniący przed nowotworami” – dodawali.

 

Sprzedawany często w postaci dużych, półkilogramowych lub nawet kilogramowych opakowań, „lewoskrętny” kwas askorbinowy szybko schodził, bo guru ci zwykle radzili, aby zażywać jego gigantyczne dawki. W pewnym okresie można było odnieść wrażenie, że wręcz przebijają się na to, który poleci wyższą. „5 gramów na dobę w zupełności wystarczy!” – twierdzili jedni. „Minimum 10 gramów na dobę, aby pomóc organizmowi zwalczyć wolne rodniki!” – głosili inni. W końcu przyszedł Jerzy Zięba, który rekomendował jeszcze większe dawkowanie. Szybko też znalazł naśladowców.

 

Obecnie, w mediach społecznościowych, osób idących jego śladem jest na pęczki. Platformy społecznościowe pozostają nieuregulowane do dzisiaj, wobec czego każdy może tam publikować cokolwiek i nie obowiązuje go żadne prawo prasowe lub coś na jego wzór. Nie tylko więc nagonki, znieważenia, ujawnianie prywatnych danych czy hejt, ale i szarlataństwo oraz zarabianie na nim jest na „Facebooku”, „Twitterze”, „Instagramie” czy „Youtube” na porządku dziennym, o jeszcze gorzej zarządzanym „TikToku” nie wspominając. Akt o Usługach Cyfrowych Unii Europejskiej co nieco zmieni, ale do ucywilizowania platform społecznościowych tak, jak niegdyś ucywilizowano prasę, radio i telewizję, droga jeszcze daleka.

 

Jakie dawki witaminy C?

 

Tymczasem dawki witaminy C, które są rekomendowane przez dietetyków – a które wynikają z przeprowadzonych na zwierzętach oraz na ludziach badań naukowych – są znacznie niższe od tych, jakie polecają rozmaici hochsztaplerzy. Autorki podręcznika akademickiego pt. „Dietetyka. Żywienie zdrowego i chorego człowieka” [1] podają, że dla dzieci w wieku od pierwszego do dziewiątego roku życia rekomendowana dawka to 40-50 miligramów (mg) na dobę. Od dziesiątego do osiemnastego roku życia chłopcom rekomenduje się spożywanie 40-65 mg na dzień, a dziewczętom 40-55 mg. Dla dorosłych mężczyzn dawka dzienna to 90 mg, a dla kobiet 75 mg, przy czym podczas ciąży zapotrzebowanie wzrasta do 80-85 mg, a w trakcie karmienia piersią aż do 115-120 mg.

 

Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności (ang. EFSA) przytacza podobne dawki rekomendowane dla kobiet i mężczyzn w poszczególnych okresach rozwoju [2]. Z kolei Państwowy Zakład Higieny podaje zalecane dawki dla osób starszych. Wynoszą one 75 mg dla kobiet i 90 mg dla mężczyzn. Różnice pomiędzy płciami i dla różnych lat życia wynikają z jasnych przesłanek fizjologicznych i morfologicznych, dotyczących masy ciała, aktywności fizycznej, gospodarki hormonalnej, a w przypadku kobiet także bycia w ciąży i czasie laktacji.

 

Jak widzimy, chociaż potrzebna do zdrowia dzienna dawka witaminy C dla kobiet w ciąży jest dwukrotnie wyższa, niż dla kobiet nie będących w ciąży, to nadal stu dwudziestu miligramom bardzo daleko jest do kilku, czy tym bardziej kilkudziesięciu gramów. Dla jasności: jeden gram to tysiąc miligramów. Jeśli więc jakiś znachor poleca dawkę 10 gramów witaminy C dziennie, to jest ona ponad stukrotnie wyższa od prawidłowej!

 

Czy witamina C wspomaga układ odpornościowy?

 

Należy jeszcze zadać pytanie o to, czy osoby chore lub aktywne fizycznie powinny dbać o większe stężenie witaminy C w tkankach. Wiadomo na przykład, że kwas askorbinowy jest wykorzystywany przez komórki odpornościowe do ochrony przed wolnymi rodnikami, które są stosowane jako broń leukocytów przeciwko patogenom, jak również że witamina ta wpływa na namnażanie się tychże komórek i regulację ich pracy [3]. Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności opublikował jakiś czas temu oświadczenie, w którym stwierdza, że witamina C ma wpływ na prawidłowe działanie układu immunologicznego [4].

 

Badania wykazały, że suplementowanie witaminy C w dawce około 1 grama dziennie może skracać czas przeziębienia o kilka-kilkanaście procent (co przekłada się na raptem kilka-kilkanaście godzin krótsze trwanie choroby), ale zarazem nie zmniejsza częstości chorowania [5]. Wyniki te dotyczą więc sytuacji, gdy witamina C była zażywana przed zachorowaniem. Rozpoczęcie brania jej już w trakcie choroby nie poprawia prognoz. Jednak, co ciekawe, wyjątek stanowiły osoby aktywne fizycznie (m.in. maratończycy, żołnierze, narciarze), u których zidentyfikowano lecznicze działanie witaminy C spożywanej dopiero podczas choroby. Fakt ten może wynikać z silniejszej aktywności i większego zapotrzebowania na kwas askorbinowy u ludzi, którzy regularnie i intensywnie uprawiają sport.

 

Lewoskrętna witamina C

 

Mając już wyjaśniony wątek dawkowania, przejdźmy do tematu formy witaminy C. Czy lewoskrętna witamina C jest aby na pewno lepsza od prawoskrętnej – jak głoszą rozmaici, niezweryfikowani eksperci w Internecie? Odpowiedź jest bardzo prosta: nie. Ale dlaczego? Jak tłumaczyłem w mojej „Bioksiążce” [6], rolę aktywnej biologicznie cząsteczki może pełnić jedynie kwas l-askorbinowy, który skręca światło spolaryzowane w prawo, czyli jest „prawoskrętny”. Dzieje się tak dlatego, że izomer L (kwas l-askorbinowy) pasuje przestrzennie-fizycznie do enzymów organizmów żywych, dla których jest on kofaktorem (czynnikiem umożliwiającym i/lub przyspieszającym zachodzenie reakcji enzymatycznych, niezbędnych do życia i prawidłowego funkcjonowania). W przeciwieństwie do niego, lewoskrętny kwas askorbinowy, czyli izomer D, fizycznie nie odpowiada naszym cząsteczkom i może pełnić rolę co najwyżej przeciwutleniacza.

 

Najzabawniejsze jest jednak to, że wszyscy ci, którzy polecali, reklamowali i sprzedawali „lewoskrętną witaminę C”, w rzeczywistości robili to z prawoskrętną witaminą C, czyli kwasem l-askorbinowym (izomerem L). Po prostu, czy to z niewiedzy, czy dla marketingowej manipulacji, podawali nieprawdziwą informację o tym, czym handlują. Była to więc taka sama witamina C, jaką możemy kupić w zwykłym leku Cerutin czy Rutinoscorbin. Jednakże cena tej „lewoskrętnej”, jako rzekomo lepszej i wyjątkowej, była znacznie wyższa. Trudno więc skomentować to, co działo się wokół „lewoskrętnej” witaminy C inaczej, niż co najmniej naciągactwo, a tak naprawdę oszustwo.

 

W tym miejscu warto również dodać, że wspomniane wyżej specyfiki mają status leków wydawanych bez recepty (OTC). Oznacza to, że są one przebadane odnośnie zawartości i czystości. Kupując leki bez recepty mamy więc teoretycznie pewność, że zawierają te substancje chemiczne, które są podane na etykiecie i w takiej dawce, jaka jest na niej wyszczególniona. Podobnie, jeśli chodzi o ewentualne zanieczyszczenia, ponieważ każda partia leku jest badana pod tym kątem. Tego elementu regulacyjnego – czyli po prostu bezpiecznika – nie ma w przypadku suplementów diety. Z zeszłorocznego (2022) raportu Najwyżej Izby Kontroli (NIK) wynika, że wiele suplementów zgłaszanych do wprowadzenia na rynek nie przeszło badań i nie można mówić o nich, że są bezpieczne [7]. NIK zwróciła też uwagę na problem systemowy: że Główny Inspektorat Sanitarny, który zajmuje się monitorowaniem suplementów diety, ma za małe zasoby do przeprowadzania niezbędnych kontroli.

 

Czy naturalna witamina C jest lepsza od syntetycznej?

 

Prosta odpowiedź na zadane w podtytule brzmi: i tak, i nie. To zależy. Budowa chemiczna witaminy C – czyli kwasu l-askorbinowego – jest taka sama i w przypadku pozyskania jej z naturalnych źródeł (np. owoców czy warzyw), jak i gdy otrzymywana jest przemysłowo, na bazie laboratoryjnej syntezy z d-glukozy. Jeśli więc mowa o suplementach diety czy lekach – generalnie preparatach w formie tabletek, proszków itp. – to nie ma znaczenia, czy jest ona pochodzenia naturalnego czy sztucznego.

 

Znaczenie ma natomiast to, czy witamina C, którą spożywamy, występuje razem z innymi związkami chemicznymi obecnymi w owocach i warzywach, takimi jak flawonoidy. W tym sensie lepiej jest czerpać witaminę C z owoców i warzyw, aniżeli tabletek, ponieważ wówczas zjadamy także rutynę, kwercetynę, hesperydynę, genisteinę, daidzeinę i wiele innych związków, które często same w sobie mają korzystny wpływ na organizm człowieka, a które również mogą poprawiać wchłanianie witaminy C czy działać z nią synergistycznie (wzmacniać efekty jej wpływu na komórki). Dlatego też w wielu preparatach aptecznych z witaminą C znajduje się równocześnie rutyna. Jednakże to nadal nie to samo, co cały zestaw rozmaitych cząsteczek, jakie jemy połykając pomarańczę, jabłko, kiwi, brzoskwinię, borówkę, aronię, pietruszkę, jarmuż, koperek, cebulę czy gruszkę.

 

W tym miejscu wrócę do pierwszego źródła, na które się w niniejszym artykule powołałem, czyli do podręcznika do dietetyki [1]. Podane są w nim tabele z informacjami o uśrednionych zawartościach poszczególnych witamin dla określonych produktów. Jednym z najbogatszych w witaminę C warzyw są liście pietruszki (177,7 mg witaminy C na 100 gramów), czerwona papryka (144 mg na 100 gramów), chrzan (114 mg na 100 gramów), brukselka (94 mg na 100 gramów) czy szpinak (67,8 mg na sto gramów). Ziemniaki z kolei mają co prawda jedynie 14 mg witaminy C na 100 gramów, ale ponieważ w przeciętnej polskiej diecie jest ich sporo, to i tak stanowią ważne źródło witaminy C w naszym kraju. Jeżeli chodzi o owoce, duże stężenie omawianej witaminy występuje w czarnych porzeczkach (182,6 mg na 100 gramów), truskawkach (66 mg na 100 gramów), kiwi (59 mg na 100 gramów) czy pomarańczach (49 mg na 100 gramów).

 

Przy warzywach trzeba też brać pod uwagę, że – w przeciwieństwie do owoców – zwykle poddaje się je obróbce termicznej, przez co ilość witaminy C w daniach maleje. Kwas l-askorbinowy ulega przekształceniu do kwasu dehydroaskorbinowego, również mającego pewne właściwości fizjologiczne, ale szybko rozpadającego się na związki nie pełniące już roli witaminy, czyli kofaktora.

 

Witaminę C w niewielkich ilościach można też uzupełniać produktami odzwierzęcymi, a mianowicie wątróbkami. Wątroba wieprzowa i drobiowa ma około 23 mg witaminy C na 100 gramów, a wołowa 31 mg. Człowiek (Homo sapiens) jest jednym z nielicznych gatunków, których wątroby same z siebie witaminy C nie syntetyzują [8]. Jest tak najprawdopodobniej dlatego, że w czasie, gdy u naszych odległych przodków zaszła mutacja uniemożliwiająca produkcję witaminy C, i tak było jej pod dostatkiem w pożywieniu, w związku z czym dobór naturalny nie selekcjonował ludzi pod tym kątem.

 

Tłuszczowa i liposomalna witamina C – tak czy nie?

 

Swego rodzaju nowinką jest liposomalna witamina C, czyli kwas l-askorbinowy, umieszczony w liposomach – fosfolipidowych pęcherzykach [9]. Niektórzy naukowcy postulują, że taka forma spożywania witaminy C byłaby lepsza od zwykłej, nieotoczonej błoną lipidową witaminy, z powodu lepszej przyswajalności. Faktem jest, że liposomalna witamina C wykazuje wyższą biodostępność w porównaniu z nieliposomalną [10]. Jednakże forma liposomalna jest znacznie droższa od tej zwyczajnej i wymaga specjalnej procedury przemysłowej, związanej z umieszczaniem kwasu l-askorbinowego w pęcherzykach. Wobec tego należy zadać pytanie o to, czy różnica pomiędzy jednym a drugim sposobem dostarczania witaminy C do organizmu jest na tyle duża i istotna, by brać ją pod uwagę?

 

Odpowiedź brzmi: nie. Nawet jeżeli liposomalna witamina C jest ponad 1,5 razy skuteczniej wchłaniana do organizmu z przewodu pokarmowego, to rekomendowane dawki, ustalone przez rozmaite grupy naukowców, dietetyków i instytucje naukowe, uwzględniają fakt, że standardowa, zwykła witamina C wchłania się tak, a nie inaczej. W przypadku zażywania liposomalnej witaminy C niezbędne dla zdrowego funkcjonowania dawki byłyby po prostu mniejsze, na przykład zamiast 90 mg dla dorosłego mężczyzny mogłyby wynosić około 55 mg na dobę.

 

Uwzględniając sens stosowania liposomalnej witaminy C trzeba wziąć pod uwagę też cenę, która jest kilkakrotnie wyższa niż przy zwykłym leku Cerutin bądź Rutinoscorbin, co także przemawia na niekorzyść i bezzasadność polecania wersji liposomalnej. Nie ma również leków wydawanych bez recepty z taką formą, wobec czego jeśli chcemy coś w pełni sprawdzonego i zweryfikowanego co do składu, tym bardziej liposomalną witaminę C lepiej jest sobie odpuścić. Podobnie, jak megadawki witaminy C, idące w kilka gramów dziennie i większe, ponieważ tak, jak niedobór tego związku prowadzi do upośledzenia układu immunologicznego czy szkorbutu, tak nadmiar może wywoływać biegunki i przyspieszać powstawanie kamieni nerkowych.

 

Istnieje natomiast pewne sensowne zastosowanie witaminy C w wersji tłuszczowej, ale nie liposomalnej, lecz zmodyfikowanej chemicznie per se do formy palmitynianu askorbylu lub stearynianu askorbylu, czyli połączenia (tłuszczowego) kwasu palmitynowego lub stearynowego z kwasem askorbinowym. Taka tłuszczowa wersja witaminy C jest w stanie przenikać przez naskórek [11] i tym samym, potencjalnie, brać udział w syntezie kolagenu (a dokładniej wbudowywanych w niego aminokwasów: hydroksyproliny i hydroksylizyny).

 

Szersza refleksja o rynku farmaceutycznym

 

Istnieje ogromne, realne zapotrzebowanie na pewne farmaceutyki. Na przykład pilną potrzebą jest odkrycie nowych antybiotyków, które działałyby na antybiotykooporne bakterie. Wielu oczekuje też na leki przeciwnowotworowe, bo o ile niektóre rodzaje chorób nowotworowych leczy się coraz skuteczniej, o tyle są takie, gdzie nadal diagnoza jest niemal jednoznaczna z wystawieniem biletu na tamten świat. Bardzo przydałby się nam sposób na leczenie krótkowzroczności, która z powodu upowszechnienia się smartfonów zajmuje wzrok coraz większej liczby ludzi.

 

W tym samym czasie, gdy rzeczywiste potrzeby naglą, wielu naukowców zajmuje się badaniem rzeczy, które nie są ludzkości szczególnie potrzebne, ale które stosunkowo łatwo jest skomercjalizować i zarobić na nich pieniądze. Zysk finansowy zaczyna być wówczas istotniejszy od dobra ludzi i rozwoju społecznego, wspólne cele się rozchodzą, a spektakularne osiągnięcia znikają z pola widzenia. Dlatego kiedy mam okazję – a pisząc to zakończenie właśnie ona nadeszła – podkreślam, że nauka powinna służyć przede wszystkim dobru ludzi, a nie zarabianiu pieniędzy przez nielicznych, kosztem ludzi. Historia prób zarabiania na „specjalnych formach” witaminy C dobrze oddaje w czym rzecz.

 

 

Literatura

[1] Helena Ciborowska, Anna Rudnicka. Dietetyka. Żywienie zdrowego i chorego człowieka. PZWL, Warszawa, 2019.

[2] EFSA Panel on Dietetic Products, Nutrition and Allergies (NDA). Scientific opinion on dietary reference values for vitamin C. „EFSA Journal”, 2013.

[3] Eva S. Wintergerst i wsp. Immune-enhancing role of vitamin C and zinc and effect on clinical conditions. „Annals of Nutrition and Metabolism”, 2006.

[4] EFSA Panel on Dietetic Products, Nutrition and Allergies (NDA). Vitamin C and contribution to the normal function of the immune system: evaluation of a health claim pursuant to Article 14 of Regulation (EC) No 1924/2006. „EFSA Journal”, 2015.

[5] Elizabeth Chalker i wsp. Vitamin C for preventing and treating the common cold. „Cochrane database of systematic reviews”, 2013.

[6] Łukasz Sakowski. Bioksiążka. Biologia dla niewtajemniczonych. Helion/Editio, 2021.

[7] Najwyższa Izba Kontroli. (Nie)kontrolowane suplementy diety. NIK, 2022.

[8] Marc Y. Lachapelle i wsp. Inactivation dates of the human and guinea pig vitamin C genes. „Genetica”, 2011.

[9] Janelle L. Davis i wsp. Liposomal-encapsulated ascorbic acid: Influence on vitamin C bioavailability and capacity to protect against ischemia–reperfusion injury. „Nutrition and metabolic insights”, 2016.

[10] Preetha Balakrishnan i wsp. Evaluation and clinical comparison studies on liposomal and non-liposomal ascorbic acid (vitamin C) and their enhanced bioavailability. „Journal of liposome research”, 2021.

[11] https://pubchem.ncbi.nlm.nih.gov/compound/Ascorbyl-palmitate

Powyższy artykuł powstał wyłącznie w celach informacyjnych i nie jest reklamą. Nie ponosimy żadnych korzyści finansowych, ani innych korzyści związanych z jego publikacją.

Autor:  Łukasz Sakowski

Najnowsze posty