Może wydać się to nieprawdopodobne, ale to prawda. Genetyka dokonuje po cichu rewolucji, mogącej na zawsze zmienić nasze istnienie na Ziemi. Granicą wydaje się być wdrożenie rozwiązań genetycznych opartych o technologię IVG pozwalającej na posiadanie dzieci z samym sobą.
Czasami mam poczucie, że w technologii już nic więcej wynaleźć nie można. Że nasz bieg zamienił się w maraton, który doprowadził nas już do mety. Takie miałem też przekonanie, czytając ostatnio na łamach amerykańskiego Forbesa tekst na temat technologii in-vitro.
Trudno sobie wyobrazić, że od 1978 r. gdy urodziło się pierwsze dziecko, z wykorzystaniem tej techniki, urodziło się już 8 milionów ludzi na świecie. Z roku na rok technika była efektywniejsza, by przekroczyć dziś 50 % skuteczności prób. Jakie było moje zdziwienie, gdy nawet w tym się myliłem. Po raz pierwszy o technologii IVG przeczytałem w książce Natalii Hatalskiej „Wiek paradoksów. Czy technologia nas ocali?". Komórki jajowe, a więc komórki rozrodcze żeńskie, powstają w wyniku skomplikowanych procesów biologicznych w jajnikach, a plemniki a więc komórki rozrodcze męskie w jądrach.
Technologia IVG pozwala jednak na pozyskanie obu tych komórek poza jajnikami i jądrami. Daje możliwość pobrania komórki somatycznej człowieka, nawet komórki skóry, i stworzenia z niej komórek macierzystych zdolnych do różnicowania się w każdy rodzaj komórek, w tym każdych komórek rozrodczych. Mówiąc najprościej i powtarzając to, o czym Natalia mówiła nie tak dawno w jednym z reportaży tworzonych na antenie Dzień Dobry TVN, że „ta technologia docelowo umożliwia, że będziemy mogli mieć dziecko z samym sobą”.
Natalia w swojej książce podaje też piękny przykład par nie zdolnych do posiadania dziecka, które dzięki tej technologii takie spokrewnione tylko ze sobą dziecko będą mogły mieć. Nie sposób jednak nie oprzeć się wrażeniu, że wiążą się z nią ogromne ryzyka. Naukowcy Lauren Notini, Christopher Gyngell i Julian Savulescu już w 2019 r. wskazywali, że IVG może nieść ogromne ryzyko wprowadzenia szkodliwych mutacji genetycznych do społeczeństwa.
Z kolei Mianna Meskus wskazuje, że uzyskanie syntetycznych damskich komórek rozrodczych oznacza pokonanie głównych wyzwań technicznych ze świadomością, że w pewnym sensie tracimy kontrolę nad spreparowanym, ale żywym ludzkim materiałem. W ten sposób znajdujemy się w przestrzeni granicznej między spekulatywną fabułą a przesuwającymi się granicami bionauki. Pieśń przyszłości? Nie do końca.
W 2011 r. po raz pierwszy z wykorzystaniem technologii IVG udało się rozmnożyć myszy. Udało się już też pozyskać z komórek somatycznych zarówno ludzkie plemniki jak i ludzkie komórki jajowe. Wizja ludzi mających dzieci sami ze sobą mnie przeraża. Stanisław Lem w „Bombie Megabitowej” pisał, że „każda bez wyjątku nowa technologia ma awers korzyści i zarazem rewers nowych, nieznanych dotychczas bied”. Zdaje się, że o tych ostatnich coraz częściej zapominamy.